To pytanie zadajemy sobie kiedy nadchodzi moment, kiedy czujemy się gotowe na zostanie Mamą. Bądź w momencie kiedy dowiadujemy się o chorobie, a jesteśmy właśnie na tym etapie w życiu, kiedy temat ciąży jest blisko nas.
Obiektywnie – niestety nikt tego nie wie – jest tak wiele czynników, które wpływają na płodność, że to nie koniecznie Hashimoto może stanąć na drodze do macierzyństwa.
Zastanawiając się nad tym czy akurat Tobie (Wam) się uda, czy będziecie musieli bardziej o to zawalczyć musisz pamiętać o patrzeniu na sprawę holistycznie. Owszem Hashimoto może mieć wpływ na zajście w ciążę, a także jej późniejszy przebieg, ale wcale nie musi. Jeżeli jesteś uregulowana hormonalnie, mówię teraz o hormonach płciowych, regularnie miesiączkujesz, a także masz unormowane wyniki tarczycy to może się okazać, że nie będzie żadnego problemu.
Ponieważ ja się dowiedziałam o chorobie mając 13 lat, zupełnie nie miałam świadomości jaki wpływ choroba tarczycy będzie miała na moje dalsze życie.
W moim już dorosłym życiu, czasem miałam w głowie myśl „czy będzie mi dane zostać kiedyś Mamą?” Kiedy temat był mi już coraz bliższy, a świadomość że choruję na chorobę, która może powodować bezpłodność – podświadomie starałam się mieć dystans do tego tematu. Oczywiście rozmawiałam o tym z moim endokrynologiem, któremu ufam i jego słowa „Ola, jak będziesz chciała mieć dziecko – będziesz miała. To wszystko zależy od prawidłowego ustawienia leków” – uspokajało mnie. Oczywiście wiem, że nie tylko od tego to zależy, ale nie mniej w tym temacie mnie to uspokajało. Okazuje się, że nie wielu lekarzy endokrynologów i ginekologów wie, jaki powinien być poziom hormonów tarczycy, aby było większe prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Nie będę oceniać wiedzy endokrynologów i ginekologów na ten temat, ale niestety w tej kwestii nie jest dobrze Mój endokrynolog powiedział, że optymalnie jest mieć TSH na poziomie ok
1 mlU/l kiedy stara się zajść w ciążę.
Ja rzeczywiście w momencie kiedy zaszłam w ciążę miałam TSH jakoś plus minus blisko 1mlU/l.
Kiedy dla mnie przyszedł „ten” moment, kiedy myślałam o byciu mamą, starałam się nie skupiać na tym szczególnie. Nie chciałam „sfiksować” na tym punkcie,, mierzyć temperatury itp. Wiedziałam jak ważna jest w tej kwestii psychika. Starałam się „złapać” jak największy dystans i powtarzałam sobie już przez jakiś czas, że jak będę w ciąży, to będę a jak nie to widocznie tak miało być. Byłam świadkiem wielu dramatów z tym związanych, a większości przypadków główną rolę odgrywała głowa. Stąd też moje podejście, abym mogła sama w to uwierzyć musiałam sobie to często powtarzać…
W moim przypadku okazało się, że zaszłam w ciążę szybciej niż przypuszczałam. Zakładałam, że pewnie jakiś czas „nam to zajmie”, a tu nagle niespodzianka. Przyznaję, że byłam zaskoczona, że to już
Jeśli mogę coś w tej kwestii doradzić to najpierw zwróć uwagę na :
Jeżeli te kwestie będę w miarę możliwości uregulowane to już zostaje Ci tylko cieszyć się intymnością w związku, a nie „robić” na siłę dziecko. Jednego jestem pewna – im bardziej będziesz na siłę coś robić tym bardziej to „nie wyjdzie”. Zaufaj sobie i swojemu ciału. Nie myśl ciągle o tym, żyj normalnie, ciesz się życiem – im więcej spontaniczności tym lepiej.
Tak więc zobacz – ja chorowałam przez 17 lat już jako dziecko, nastolatka. Początkowo byłam źle leczona, walczyłam o swoje zdrowie i normalne życie. Mimo tego wszystkiego wiele lat później zaszłam w ciążę, którą spokojnie donosiłam. Całą ciążę „przebiegałam”, pracowałam jeszcze w 8 miesiącu ciąży – owszem nie po 8 godz. dziennie, ale ogólnie moja ciąża była bardzo aktywna Nasza córeczka urodziła się zdrowa – więc uwierz w to, że się da i na tym się skup. Pozytywne myślenie, zawsze połowa drogi do osiągnięcia celu. Tak, wiem nikt nie jest w stanie zapewnić Cię, że na pewno się uda, najważniejsze jest to żebyś od początku nie zakładała „mam Hashimoto, nie będę mogła zajść w ciążę”.
To co Wam napisałam to bardzo intymna część mojego życia, ale ponieważ wiem jak ciężko jest kiedy masz poczucie, że jesteś z tym sama chcę Wam powiedzieć, że to normalne, że się martwisz. W końcu to bardzo ważna sfera naszego życia… Nie jesteś sama, wszystkie na swój sposób to przechodzimy i jeżeli moje słowa Wam jakkolwiek pomogą, podniosą na duchu to było warto 🙂