NIESZCZELNE JELITA?
30 października 2020
Dlaczego nawet bliscy mnie nie rozumieją?
31 października 2020

Baby blues Hashimotki

Jest, w końcu na świat przyszedł Twój mały skarb. Po większych lub mniejszych perturbacjach, w końcu jesteś mamą. Każdy etap wraz z ciążą to niesamowicie indywidualna kwestia. Moja ciąża była cudowna, „przebiegałam całe 9 miesięcy”. W ciąży zmienia się metabolizm i w przypadku Hashimoto jest to zazwyczaj moment na turbo doładowanie. Mamy zdecydowani więcej energii. 

Natomiast ta burza hormonalna po porodzie, kiedy ze śmiechu przechodzisz w płacz i to w sumie sama nie wiesz dlaczego… To wydaje się być aż niemożliwe, a jednak. Ze skrajności w skrajność. Przez pierwsze 4-6 tygodni (w zależności od lekarza) nie ustawia się jeszcze nowego poziomu leków. Niektórzy endokrynolodzy zalecają zmniejszyć dawkę leku nawet o połowę zaraz po porodzie. Inni uważają, że przez pierwsze 4-6 tyg nie powinno się jeszcze zmieniać dawki leku ponieważ zapotrzebowanie na hormon w tym czasie będzie równie duże. W związku z nieprzespanymi nocami, karmieniem piersią i podwyższonym poziomem stresu (w brew pozorom świeżo upieczona mama zazwyczaj jest dosyć mocno zestresowana będąc w tej jakże nowej sytuacji).  Nie ulega wątpliwości, że pierwsze tygodnie po porodzie mogą być radykalnie różne. W zależności od tego jaki był poród, czy maleństwo ma kolki itp. Z laktacją i karmieniem też bywa różnie, czasami bez większych komplikacji, a czasem to istna walka. 

Z medycznego punku widzenia Hashimoto u świeżo upieczonej mamusi może mieć wpływ na:

  • większe zawirowania emocjonalne – poczucie szczęścia i radości przeplatające się ze stanami pro depresyjnymi
  • laktację – czasami zdarzają się zaburzenia laktacji (z różnych przyczyn, mogą one być natury biochemicznej – zaburzenia na poziomie aminokwasów – również tryptofanu, a także natury psychicznej powiązanej z przewlekłym zmęczeniem)
  • nasilenie uczucia zmęczenia

Niestety Hashimoto może mieć wpływ na to czy baby blues będzie dotyczyć właśnie Ciebie. Kobiety z niedoczynnością tarczycy i Hashimoto częściej dotyka ten rollercoaster poporodowy. Najważniejsze jest to, że to mija 🙂 Że to tylko kwestia czasu…

Myślę, że presja którą najczęściej same sobie robimy – żeby być idealną ; mamą, gospodynią, żoną i kochanką. Bo na początku macierzyństwa większości z nas wydaje się, że da się to wszystko pogodzić. Mi jeszcze dochodziła idealna bizneswomen, walczyłam mocno żeby pogodzić te wszystkie role. Aż w końcu dotarło do mnie, że to niemożliwe, że doba ma 24 godziny i nie da się zrobić wszystkiego idealnie, że trzeba iść na kompromisy. Presja medialna, w postaci mediów społecznościowych, gdzie do zdjęcia wyszykowane i wystrojone mamusie, które właśnie zrobiły domowe przysmaki/wypieki i tudzież inne wspaniałości – kontra Ty – może nie zawsze taka zrobiona, z plamą z mleka na bluzce patrzysz na siebie w lustrze i myślisz – jaka jestem beznadziejna, bo przecież ja nie jestem taka idealna we wszystkim. To uwierz, że nawet ta piękna wystrojona perfekcyjna mamusia nie wygląda tak 24 na dobę. Fakt, że w taki sposób serwujemy sobie nawzajem taki przekaz uważam za bezsens. Powinnyśmy się wspierać, a nie dołować nawzajem 😉 To smutne, że ogólnie nie mówimy sobie wzajemnie prawdy. Tak często widzę jak koleżanki, jedna przed drugą opowiada jak to sobie wspaniale ze wszystkim radzi, a między słowami jest szara rzeczywistość. Gdzie zmęczenie, niedospanie i burza hormonalna sprawiają, że same się nie poznajemy. Zwyczajnie nie mamy siły i ochoty żeby zawsze się pięknie pomalować, mieć zrobione paznokcie itp. Tak mówię to ja, mimo bezpośredniego dostępu do wszystkich wspaniałości strefy beauty. Dla mnie osobiście najtrudniejsze były pierwsze 3 miesiące, kiedy moja córeczka miała kolki, a ja spałam po 3 godziny na dobę. Jesienno-zimowa aura również mi wtedy nie pomagała. Nie będę czarować, było mi po prostu ciężko. Mimo całego szczęścia i radości związanej z macierzyństwem dla mnie początki nie były łatwe. Patrząc na zakłamanie w jakim żyje wiele kobiet, opowiadając sobie nawzajem zwyczajnie nieprawdę, ja postanowiłam, że będę mówić jak jest. To, że powiesz komuś bliskiemu o tym, że jesteś zmęczona lub po prostu „nie ogarniasz”,  nie świadczy o tym, że jesteś „złą matką”. Jesteś wspaniałą mamą, najlepszą dla swojego maleństwa! I tego się trzymaj 🙂 Dbaj nie tylko o maluszka i „o wszystko inne”, ale też o siebie.  Stopniowo, z czasem kiedy dzieciątko jest coraz większe będzie Ci łatwiej zadbać też o siebie. Wyślij tatusia na spacer z dzieckiem, a Ty w tym czasie nie ogarniaj kuchni czy czegoś innego – tylko weź kąpiel, odpocznij – zrób coś dla siebie, żebyś mogła się zregenerować. Pamiętaj – szczęśliwa i spokojna mama to szczęśliwe i spokojne dziecko. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *